Gotowanie, czyli jak łączyć pasję ze sposobem na życie

Rozmowa z Dominiką Wójciak - zwyciężczynią III edycji programu Masterchef, autorką kilku kulinarnych książek, gotującą od dziecka z zamiłowania.

Skromna, uśmiechnięta dziewczyna, z wykształcenia geodetka, z zamiłowania podróżująca, wielbicielka dobrego jedzenia, postanowiła nie pracować w swoim zawodzie, tylko oddać się pasji - gotowaniu. Należy do osób, które zajmują się tym co kochają, a jej zdolności kulinarne docenił sam Gordon Ramsay.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z gotowaniem?

DOMINIKA WÓJCIAK: Gotowałam od dziecka, wychowałam się w domu, w którym się zawsze gotowało, w domu, w którym mimo, że mama chodziła do pracy, to zawsze obiad był ugotowany. Od dziecka żyłam z takim przekonaniem, że domowe jedzenie jest najlepsze. Wyrosłam w takim domu, w którym wszyscy gotowali, nie tylko mama, ale również tata i babcia, a także moje rodzeństwo. Myślę, że to, że byłam najstarsza spośród mojego rodzeństwa, także przełożyło się na moje gotowanie. W momencie, kiedy rodzice nie mogli przygotować nam posiłku, to ja byłam odpowiedzialna, żeby wykarmić gromadkę rodzeństwa. Zaczęło się od zwykłego odgrzewania przygotowanych wcześniej posiłków, następnie gotowania z dostępnych półproduktów, aż z czasem robiłam w kuchni coraz więcej i więcej. Myślę, że w pewnym momencie stało się to takim samym obowiązkiem jak umycie zębów czy pościelenie łóżka.

Jak bardzo różnią się dzisiejsze dania od tych pierwszych?

Bardzo się różnią, jak zaczynałam gotować byłam totalnie odtwórcza. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, to nie smakowały mi inne rzeczy niż te domowe, te gotowane u mnie w domu. Myślę, że również moje upodobania smakowe przeszły sporą rewolucję. Pamiętam, że jak byłam nastolatką, mama kupiła kapary i zrobiła z nich sos kaparowy. Do dzisiaj pamiętam, że wtedy absolutnie mi to nie smakowało, nie byłam w stanie tego przełknąć, a dzisiaj nie wyobrażam sobie, żebym nie mogła mieć kaparów w lodówce.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich potraw?

Teraz jestem na takim etapie, że czerpię inspirację zewsząd. Przykładowo, widzę kwitnącą lipę i już mam ochotę budyń jaglany z kwiatami lipy, a jak lipowe kwiaty przekwitną i zawiążą się tam owoce, to te owoce można zapeklować i zrobić z nich kapary. Dużo czytam, oglądam filmy dotyczące kuchni, mam mnóstwo książek kulinarnych, co prawda z wielu z nich nie gotuję zbyt często, ale mogę powiedzieć, że one są pewną inspiracją. Widzę połączenie pomarańczy z burratą i kolendrą, staje się to czymś, co zapamiętam. Nawet nie robiąc dokładnie takiej samej sałatki, skupiam się na połączeniu ze sobą kluczowych składników.

Powiedziałaś, że masz wiele książek kulinarnych. Czy w takim razie masz swój kulinarny autorytet?

Myślę, że mam wiele kulinarnych autorytetów. Bardzo lubię Ottolenghiego, podoba mi się to jak miksuje swoje bliskowschodnie korzenie z europejskimi składnikami i to, że jego jedzenie pomimo tego, że odwołuje się do tradycji bliskowschodnich, jest cały czas zaskakujące, a jednocześnie bardzo proste. Ottolenghi to chyba pierwszy zagraniczny kucharz, którym się zafascynowałam. Ciężko wybrać jedną osobę, bardzo też lubię Dianę Henry, Nigela Slatera, ale jest też wielu zdolnych polskich kucharzy, których bardzo cenię, na przykład Paweł Kras czy Dariusz Barański. Pamiętam, jak w Mastechefie zapytali mnie właśnie o mój autorytet wśród polskich kucharzy, a ja wtedy praktycznie nikogo nie znałam i powiedziałam, że blogerka Monika Walecka, która do teraz z pewnością jest moim autorytetem w kontekście wypieków.

Wspomniałaś o Masterchefie, cofnijmy się więc o kilka lat i powiedz co Cię skłoniło, żeby wziąć udział w tym programie?

To był zupełny przypadek, absolutnie tego nie planowałam, nie byłam nawet wielką fanką tego programu. Oczywiście wiedziałam, jak przebiega, co się w nim dzieje. Przede wszystkim ceniłam ten program jako koncept, wiedziałam, że on daje dużo możliwości, lecz nie planowałam nawet udziału. Pamiętam, że pewnej niedzieli jedliśmy z Michałem późne śniadanie, oglądając Dzień Dobry TVN, w którym to Michael mówił, że za dwa tygodnie jest casting i zaprasza osoby chętne do gotowania. Wtedy Michał powiedział, żebym poszła i spróbowała swoich sił, czego ja zupełnie nie wzięłam na poważnie, mówiąc, że się nie nadaję. Jednak następnego dnia obudziłam się z bardzo pozytywnym nastawieniem, pełna energii i postanowiłam jednak spróbować udziału w programie. Myślę, że każdy powinien próbować, bo Masterchef jest świetną okazją, żeby się nauczyć gotować na wysokim poziomie. Sama bardzo dużo się nauczyłam w tym programie, każda konkurencja wymagała kreatywności i wymyślania nowych potraw, ale także podpatrując co robią inni uczestnicy można było się czegoś nauczyć.

Masz na swoim koncie też kilka własnych książek, zapytam więc czy potrafisz wśród nich wybrać ulubioną albo taką z której jesteś najbardziej dumna?

Najbardziej lubię „Warzywo”, to moja pierwsza książka wydana po programie Mastechef. Do dzisiaj jestem dumna z konceptu, który wymyśliłam. Ideą tej książki było pokazanie, że zwykłe warzywo, które często jest dodatkiem na naszym talerzu, może być głównym bohaterem dania. Pomysłem na „Warzywo” było wybranie dosyć pospolitych, łatwo dostępnych polskich warzyw i zrobienie z nich bohaterów każdego rozdziału oraz udowodnienie, że z każdego z tych warzyw można zrobić posiłki od śniadania po deser, co, jak na tamten okres, wydaje mi się dosyć nowatorskim pomysłem. W tej książce lubię też to, że ona wciąż jest aktualna, mimo, że jest już na rynku 5 lat, to jest wciąż najchętniej kupowana. Jest to książka, do której robiłam samodzielnie zdjęcia, co było dla mnie dużym wyzywaniem.

Twoje książki są przede wszystkim warzywne, więc powiedz mi czy jesteś wegetarianką?

Nie, nie jestem wegetarianką, dlatego, że jestem kulinarnie ciekawska, wiem, że jeżeli będę w nowym miejscu i będę miała możliwość spróbowania posiłku, który jest wyjątkowy, przygotowany z dużą atencją, wrażliwością kucharską, a będzie tam mięso, to nie zrezygnuje ze spróbowania. Dlatego nawet, jeśli zdarzają się momenty, że jem w stu procentach wegetariańsko przez kilka miesięcy w roku, na przykład latem, to nie nazwę siebie wegetarianką, wydaje mi się, że to byłoby trochę hipokryzją. Nie zamykam się wyłącznie na warzywa, chociaż uważam, że wszyscy powinniśmy jeść więcej warzyw. To właśnie dlatego moje książki są warzywne, chciałabym udowodnić, że warzywo może być głównym bohaterem i wcale nie musi być tylko dodatkiem na naszym talerzu.

Na koniec zapytam, czy gotowanie to bardziej pasja czy biznes?

Staram się to łączyć: jest to pasja, a zarazem sposób na życie. Wciąż szukam konceptu biznesowego, który byłby bardziej stały niż bycie freelancerem. Wydaje mi się, że należy znaleźć złoty środek między pasją a biznesem. Staram się też nie podejmować decyzji biznesowych tylko w oparciu o kryterium zysku, na przykład nie promować produktów, których sama nie stosuję w swojej kuchni, żeby nie stracić na wiarygodności. Pewnie dużo łatwiej i szybciej można zarobić na współpracy z dużymi firmami, ale nie jest to przedsięwzięcie, które mnie interesuje, ponieważ to właśnie wiarygodność stawiam na pierwszym miejscu.

Więcej informacji:
https://www.instagram.com/jarzynova/?hl=pl
https://www.facebook.com/jarzynova

Wywiad przeprowadziła Natalia Wójcik
Studentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie

Related Articles