Wydawać by się mogło, że pisaniem aplikacji mobilnych zajmują się wyłącznie specjaliści w dziedzinie informatyki. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że studenci krakowskiej AGH potrafią samodzielnie stworzyć produkt, który na co dzień służy osobom poruszającym się po Krakowie.
Rozmowa z Jakubem Stępakiem – inicjatorem, a zarazem jednym z twórców aplikacji mobilnej „Kraków pod ręką”
Magdalena Zygadło: Skąd wziął się pomysł stworzenia aplikacji mobilnej?
Jakub Stępak: Ciężko powiedzieć, że był to pomysł. Przeglądając pewnego wieczoru mało popularną stronę prowadzoną przez miasto, na której znajduje się kopia informacji wyświetlanych na tablicach przystankowych, odkryłem dostęp do informacji o położeniu tramwajów na mapie. Taka forma mogła być przyjazna dla użytkowników, bardziej przydatna i przede wszystkim czytelna, dlatego postanowiłem ją wykorzystać.
Ile osób było zaangażowanych w projekt?
W szczytowym momencie 5 osób. Koledzy tworzyli aplikacje mobilne, jeden Androida, drugi iOS’ a. Ja razem z kolegą zajmowałem się stroną i serwerem, natomiast koleżanka, która nam pomagała, dopieszczała wygląd aplikacji.
Jak długo trwały prace projektowe?
Od początku prac do wypuszczenia aplikacji minęły dwa tygodnie. Pracowaliśmy przeważnie zdalnie, po godzinach, prawie bezkosztowo, pomijając oczywiście naszą pracę i niewielkie koszty domeny, utrzymania serwera czy też wejścia do sklepów z aplikacjami.
Z jakimi organizacjami podjęliście współpracę?
W zasadzie z żadnymi, radzimy sobie sami. Dane do aplikacji pobieramy z serwisu, który te dane otwarcie udostępnia. Natomiast próbowaliśmy nawiązać współpracę z Urzędem Marszałkowskim, który obiecał nam udostępnienie danych o położeniach i czasach odjazdów pociągów Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej, na które jednak wciąż czekamy. Co ciekawe współpracowaliśmy z Krakowskim Klubem Modelarzy Kolejowych zajmujących się obsługą linii muzealnej, dzięki którym podczas wakacji mieliśmy możliwość udostępnić na mapie większość zabytkowych linii tramwajowych i autobusowych poruszających się po mieście.
Jak wygląda finansowanie aplikacji?
Pieniądze na funkcjonowanie aplikacji wykładamy tak naprawdę z własnej kieszeni, nie są to jakieś duże kwoty. Dostaliśmy także zastrzyk gotówki w postaci nagrody na Targach Projektów Akademickich organizowanych przez Akademię Górniczo-Hutniczą, z której udało się sfinansować część kosztów, o których wspominałem. Dodatkowo uruchomiliśmy stronę na PayPal’ u, przez którą ludzie wpłacali dobrowolne datki. Nie były to zazwyczaj wysokie kwoty, jednak informacja, że kilka osób wysłało pieniądze była bardzo budująca.
Z jakimi trudnościami przyszło Ci się zmierzyć jako jednemu z twórców aplikacji?
Odkryciem, o którym wspominałem, podzieliłem się z innymi, dlatego pojawił się wyścig, kto wypuści aplikację jako pierwszy. W rezultacie byliśmy drudzy. Z tego powodu odczuwamy pewien niedosyt, jednak postanowiliśmy umieścić na mapie również Traficary oraz Wavelo i myślę, że to właśnie przekonało użytkowników.
Czy pomiędzy wami pojawiały się jakieś sytuacje konfliktowe?
Nie, chyba nie. Znaliśmy się od dawna, dlatego wydaje mi się, że nie mieliśmy żadnych problemów. Wszyscy pracowaliśmy nad aplikacją po godzinach, chcieliśmy to zrobić szybko i myślę, że się nam udało.
Na podstawie własnego doświadczenia, powiedz jakie widzisz zalety podejmowania tego typu wyzwań?
Stworzenie tej aplikacji na pewno było dla nas rozwijające, zrobiliśmy coś małego i technicznie dosyć prostego, ale jednak od początku do końca zrobiliśmy to sami. Od samego startu i założeń projektu po wypuszczenie tej aplikacji do ludzi i jej delikatną promocję, gdyż nie inwestowaliśmy w marketing, promocja odbyła się głównie na różnego rodzaju forach.
Nie było bilbordów.
Bilbordów nie było i raczej nie będzie, na to nas nie stać. Często jednak zastanawiamy się czy trafiamy do osób, które przyjeżdżają do Krakowa, jak studenci pierwszego roku - czy mają oni szanse dowiedzieć się o nas. Myślę, że trzeba byłoby się zająć szerszym marketingiem aplikacji, jeśli się tym w przyszłości zajmiemy to zrobimy to na pewno własnymi siłami.
Jakie wnioski na przyszłość wyciągnąłeś z realizacji tego przedsięwzięcia?
Nie wiem, czy są jakieś wnioski, ale na pewno mamy chęć rozwoju, jednak bez zapewnienia źródła finansowania ciężko rozwijać taki projekt. Wymaga to bowiem pewnych nakładów. Z racji tego, że pracujemy, a oprócz tego studiujemy niejednokrotnie brakuje czasu na rozwój pewnych rzeczy, które chcielibyśmy zrobić. Dołująca jest również niechęć urzędów dysponujących danymi, których moglibyśmy użyć i w ciekawy sposób wykorzystać, udostępnić mieszkańcom.
A może masz jakieś wskazówki dla takich osób jak ty – młodych studentów, innowatorów, którzy mają pomysł na stworzenie czegoś nowego, ale boją się wyzwania czy nie mają na to środków?
Generalnie jeśli chodzi o środki, to wbrew pozorom nie jest trudno je pozyskać. My nie szukaliśmy środków, a jednak dostaliśmy nagrodę za dobry projekt, znajduje się to więc w zasięgu ręki. Natomiast samo tworzenie projektu daje dużo satysfakcji, pozwala nauczyć się wielu rzeczy na przyszłość dlatego myślę, że każdy wysiłek jest warty spróbowania.
Czy czujesz satysfakcję, że stworzyłeś coś, co ułatwia użytkownikom aplikacji codzienne życie?
Właściwie samo patrzenie na statystyki jest podbudowujące, cieszymy się, że ludzie używają aplikacji. Dziennie korzysta z aplikacji około 1.500 osób, miesięcznie przekłada się to na 7.000-8.000 użytkowników. Cieszymy się, że zrobiliśmy coś, co faktycznie ludzie używają. Miałem nawet taką sytuację, że kiedy szedłem chodnikiem szybkim krokiem wyprzedził mnie ktoś, kto miał otwartą aplikację na swoim smartfonie i sprawdzał gdzie znajduje się tramwaj. Dalszą drogę pokonywałem z uśmiechem na twarzy. Było to bardzo miłe doświadczenie.
Jakie macie plany na przyszłość?
Jeśli chodzi o „Kraków pod ręką” chcielibyśmy dołączyć do systemu autobusy i pociągi SKA, które mogą przyczynić się pozyskania szerszej grupy użytkowników. Był też pomysł żeby dodać Park&Ride, są też inne systemy sharingowe, takie jak wchodzący na rynek Kracar, z którymi można byłoby podjąć współpracę. Pragniemy kiedyś wystartować z podobną aplikacją w innych miastach naszego kraju, zwłaszcza, że uważamy że nasza aplikacja na tle konkurencji prezentuje się najczytelniej. Myślę, że moglibyśmy się przebić. Wymaga to jednak dość sporych nakładów pracy, od wyciągnięcia danych z urzędów po przygotowanie samej aplikacji, która obsługiwałaby kilka miast. Być może jakieś nudne popołudnie skłoni nas do rozwoju.
Rozmowę przeprowadziła Magdalena Zygadło (studentka Uniwersytwtu Ekonomicznego w Krakowie).