Robotyzacja i automatyzacja pracy to zagadnienia, które w obecnych czasach są nam dobrze znane. Każda większa firma zajmująca się wytwarzaniem dóbr dąży do automatyzacji produkcji, by zoptymalizować koszty i czas pracy.
Rozmowa z Mateuszem Raźnym, studentem Politechniki Krakowskiej, którego pasją od dzieciństwa są roboty i automatyzacja.
Magdalena Mikina: Kiedy rozpoczął Pan swoją przygodę z robotami?
Już będąc dzieckiem uważałem robotyzację i automatyzację za swoją przyszłość, bo widziałem w tych zagadnieniach ogromny potencjał optymalizacji pracy w porównaniu z pracą ludzką. Wyobrażałem sobie hale wypełnione samymi robotami, które bez przerw na kawę czy obiad pracują wedle ustalonych zasad. Ciągle, szybko i sprawnie składają elementy ze sobą, tak by pod koniec całego procesu z hali wyjeżdżał gotowy produkt, np. samochód. Moje zainteresowanie robotyką dodatkowo wzmocniło się w gimnazjum, kiedy zacząłem uczęszczać na dodatkowe zajęcia z robotyki. Na tych zajęciach, konstruowaliśmy proste roboty, co było dla mnie niezwykle fascynujące, to tutaj miałem pierwszą praktyczną styczność z robotami, mogłem sam stworzyć coś co kiedyś sobie wyobrażałem. Konstruowaliśmy i programowaliśmy ze znajomymi. Kilkukrotnie startowaliśmy w zawodach „Mikrobot” w kategorii sumo, w której to naszym zadaniem było stworzenie robota, który będzie walczył i pokona przeciwnika, i nieskromnie mówiąc, w większości konkursów stawaliśmy na podium. Bardzo lubiłem te zajęcia, nie ukrywam, że pan, z którym je mięliśmy był osobą do tego stworzoną, motywował nas, pomagał, był otwarty na nowe pomysły. Dla mnie to było niezwykłe, że budujemy maszynę, która jest od nas niezależna, sama się porusza. Oczywiście pośrednio, ale no, i tak było to niezwykłe. Czuliśmy się młodymi inżynierami.
Jako dziecko już był Pan tak ogromnym pasjonatem robotyki, więc zgaduję, że obecnie również się nią Pan zajmuje? Czym konkretnie?
Niestety już się nią nie zajmuję, lecz wcześniejsze doświadczenia pomagają mi w pracy i na studiach. Obecnie studiuję elektrotechnikę na Politechnice Krakowskiej, gdzie w sumie zajmujemy się automatyką, ale to całkowicie inny poziom, na studiach jest czysta teoria bez praktyki.
Skąd ta zmiana, skoro była to Pana pasja?
Szczerze - brak czasu. Gdy dorosłem zrozumiałem kilka rzeczy i moje wyobrażenie o życiu nieco się zmieniło. Zrozumiałem, że robotyka jest bardzo wymagającą i czasochłonną dziedziną, w której jeśli chce się siedzieć i zarabiać tym na życie to trzeba poświęcić wiele czasu. W robotyce i elektronice ciągle są jakieś zmiany i ciężko za nimi nadążyć. Jak każdy dorosły wie, ciężko znaleźć wolny czas na pasję. Jako osoba dorosła nie jestem w stanie przez całe dnie zajmować się tylko i wyłącznie robotyką, a jest to taka dziedzina, że siedząc nad robotem, godziny lecą jak sekundy. Trzeba z czegoś żyć, wychodzić ze znajomymi no i oczywiście pracować. Dlatego postanowiłem, że zajmę się czymś co da mi satysfakcję, ale również pozwoli na zarobek. Oczywiście, tak jak wspomniałem przedtem, robotyka i automatyka nadal mi towarzyszą i jestem bardzo blisko nich, nawet powiem, że cieszę się, że to tak wyszło i teraz zajmuję się elektryką. Sposób myślenia maszyn, który poznałem w gimnazjum pomaga mi teraz i pracując przy silnikach, w automatyce przemysłowej i domowej, wiem jak co działa, w większości przez to, że programowałem roboty. Do tego studiowanie elektrotechniki pozwala mi rozszerzyć wiedzę o robotach, bo uczymy się jak są one zbudowane, a raczej jak działają ich części, czyli silniki, elektronika, programy i algorytmy. Można powiedzieć, że nadal uczę się robotyki ale od innej strony, kiedyś robiłem roboty wielkości kartki papieru, a gdybym chciał wykorzystać wiedzę ze studiów to mógłbym zbudować robota wielkości człowieka. Dodatkowo, czynnikiem który też niejako wpłynął na zmianę mojego myślenia jest fakt, że automatyzacja, mimo postępu i coraz to większego jej wdrażania w wielu firmach na wielu etapach produkcji, nadal jest rozwiązaniem, na które stać jedynie firmy giganty, najczęściej koncerny samochodowe, bo tam jest potrzebna precyzja, powtarzalność i siła fizyczna do podnoszenia ogromnych i ciężkich elementów. Małe firmy nie mają takich pieniędzy i potrzeb, żeby kupić roboty przemysłowe, a nawet jeśli kupiliby jeden, to sam by sobie nie poradził i tylko spowolnił produkcję. Jednak koszt robota to około 200 tysięcy złotych, oczywiście to tylko robot, a cały projekt jego miejsca pracy to drugie tyle… Najbardziej zautomatyzowane firmy na świecie to te największe, a najwięcej firm jest średnich i małych, w których automatyzacja jest nieco niższa. Jako dziecko nie wiedziałem dokładnie jak to wygląda na świecie. Zobaczywszy jeden film dokumentalny o robotach w fabryce wydawało mi się, że każda inna fabryka tak wygląda, i że pełna automatyzacja dzieje się właśnie teraz. Niestety to było tylko wyobrażenie spowodowane dziecięcą niewiedzą i naiwnością...
A czy nie zauważa Pan żadnych wad swojej dziecięcej wizji? Mam na myśli hale wypełnione po brzegi robotami, pracującymi bez przerwy. Chyba świat jeszcze nie jest na to gotowy.
Jak wszystko, ta wizja ma swoje plusy i minusy. Szczerze mówiąc nie wiem czego jest więcej i raczej nie da się ich ze sobą porównać. Automatyzacja niesie wiele dobrego, pozwala na zwiększenie produkcji i jednocześnie obniża koszty, a my klienci możemy mniej płacić, przynajmniej w teorii. Roboty nadają się też do prac szkodliwych dla człowieka, dla przykładu do spawania karoserii samochodów w fabryce. Człowiek nawdychałby się sporo szkodliwych dla zdrowia oparów, nawet gdyby miał dobry sprzęt, a robot zrobi to szybciej, dokładniej i praca ta mu nie zaszkodzi. Z drugiej strony ten sam robot, odbierze miejsce pracy spawacza, który musi brać urlop, pracuje na zmiany, z przerwami, a taki robot ma raz na kilka miesięcy przerwę techniczną żeby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Roboty wyręczają ludzi, w domu nas to cieszy gdy robot nam odkurza, ale jak się okaże, że robot może za nas pracować w sklepie, rozwozić paczki, jeździć taksówką, a my będziemy pracować właśnie w jednym z wypieranych przez roboty zawodów to już nie będzie dla nas tak kolorowo. Świat jednak nie jest jeszcze gotowy na robotyzację na dużą skalę, bo nie będzie wiadomo co zrobić z ludźmi którzy stracą pracę przez roboty. Mówi się, że w ciągu kilkudziesięciu lat dzięki automatyzacji pojawi się prawie tyle samo zawodów co dzięki niej zniknie, ale jak będzie nie wiadomo, i tak są to prognozy wieloletnie.
W takim razie czy nadal uważa Pan robotyzację i automatyzację produkcji jako przyszłość? Czy może się coś zmieniło skoro zmienił Pan swoje zainteresowania i zrozumiał trudności związane z pracą w tej branży?
Oczywiście, że tak. Automatyzacja i robotyzacja to bez wątpienia przyszłość, tylko nie tak bliska jak kiedyś mi się wydawało. Dobrym przykładem na to, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na całkowitą automatyzację jest fakt, że jedno z największych przedsiębiorstw prowadzonych przez człowieka, który wybiega wizjami w przyszłość, próbowało całkowicie zautomatyzować produkcję i skończyło się to ogromną klapą. Mówię tu o zautomatyzowaniu produkcji Tesli w fabryce w Fremont w 2017 roku, gdzie linia produkcyjna została zautomatyzowana jak tylko się dało, a pod koniec roku okazało się, że mimo posiadania tak ogromnej liczby robotów, które potrafią ze sobą współpracować Tesla poniosła ogromne starty, bo nie nadążyła z produkcją aut. Dość ciekawa sytuacja zważając na fakt, że miało być odwrotnie, roboty miały znacznie usprawnić i przyspieszyć produkcję. Sam wizjoner niecały rok później przyznał, że praca ludzka jednak jest nieoceniona. Dobry przykład pokazujący jak bardzo jeszcze nie jesteśmy gotowi na całkowitą automatyzację. Oczywiście optymalna, podkreślam - optymalna automatyzacja produkcji jest już szeroko wprowadzona i jesteśmy bardzo do niej przywiązani, bo gdyby nie ona to na półkach sklepowych byłoby znacznie mniej towarów i ceny by były wyższe. W przyszłości robotyzacja i automatyzacja pomoże nam w wielu czynnościach, pozwoli nam na więcej niż możemy sobie teraz wyobrazić. Pomoże wyeliminować zawody, które zagrażają życiu bądź zdrowiu ludzi, przyspieszy wiele procesów, o których nawet teraz nie wiemy, że mogą dziać się sprawniej. Ogólnie rzecz biorąc nadal uważam te procesy za przyszłość i mój pogląd na robotykę i automatykę nie zmienił się. Nadal uważam te dwa kierunki za niezwykłe i fascynujące, więc jeśli kiedyś poczuję taką potrzebę i będę miał możliwości, to może jeszcze do tego wrócę, no ale to może kiedyś.
Rozmawiała Magdalena Mikina, studentka kierunku Gospodarka i administracja publiczna, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie