Bądź moim następcą!

O tym jak i komu przekazać firmę przedsiębiorcy decydują spontanicznie, w większości nie przygotowując szczegółowych strategii. 

 Prawne dylematy i kwestie finansowe nie są dla nich tak bardzo kłopotliwe, jak problemy natury psychologicznej. Do takich wniosków, na podstawie przeprowadzonych analiz, doszli badacze z Małopolskiego Obserwatorium Rozwoju Regionalnego (MORR), komórki analitycznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

Pora na zmianę

Powoli otwiera się nowy rozdział w historii polskiego kapitalizmu. Wiele firm, w szczególności zakładanych w początkach lat dziewięćdziesiątych, mierzy się z przekazaniem sterów kolejnemu pokoleniu. Zmiana warty rodzi wiele nadziei, ale i obaw. Przedsiębiorcy często napotykają trudności związane z wdrażaniem sukcesji, gubiąc się w gąszczu zagmatwanych informacji. Wiedzę czerpią głównie z Internetu, a w nawale szkoleń, spotkań z kancelariami prawnymi czy porad znajomych często nie mogą znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Chcąc bliżej poznać ich doświadczenia i opinie badacze MORR zrealizowali kilkadziesiąt indywidualnych wywiadów. Rozmówcami byli małopolscy przedsiębiorcy znajdujący się na różnych etapach realizacji sukcesji oraz eksperci. Najliczniejszą grupę badanych stanowiły małe firmy, zatrudniające do 50 osób.

Słowo wciąż w cenie

Właściciele firm często podkreślali w swoich wypowiedziach, że sukcesja jest dla nich czymś naturalnym i normalnym. Moment ten przychodzi zwykle stopniowo, choć czasem sytuacja przybiera gwałtowny obrót np. w wyniku choroby właściciela. Efekt? Proces przekazywania firmy zachodzi w wielu przypadkach na zasadzie ustnych ustaleń i bez formalnie spisanej strategii. Cel jest oczywisty: zapewnić biznesowi przetrwanie i rozwój, a przede wszystkim zabezpieczyć byt rodziny. Tylko nieliczni deklarują, że przeprowadzają sukcesję we współpracy z profesjonalnymi podmiotami. Może wynikać to m.in. z faktu, że naturalnymi sukcesorami stają się najczęściej dzieci właściciela, ewentualnie zaufany pracownik. Przedsiębiorcy nie odczuwają więc potrzeby dodatkowych konsultacji. Wolą załatwić sprawy w swoim gronie. Sceptycznie podchodzą też do przekazania firmy komuś z zewnątrz. Taka osoba, według nich, nie będzie w stanie zrozumieć klimatu i zasad wypracowanych w przedsiębiorstwie.
To spontaniczne podejście do sukcesji nie oznacza od razu katastrofy. Wręcz przeciwnie. Większość badanych stwierdza, że nie napotkało na swojej drodze wyjątkowo skomplikowanych problemów. Paradoksalnie, zawiłe kwestie prawne i finansowe nie stanowią bariery nie do przejścia. W głowach właścicieli pojawia się poważniejszy dylemat − jak przekonać potencjalnego następcę do przejęcia władzy w firmie i jaka będzie później moja rola?

Psychoterapia sukcesji

Przedsiębiorcy często nie radzą sobie z psychologicznym nastawieniem dzieci do przyjęcia firmy, w szczególności gdy te mają już swoje plany na życie. Problem pojawia się również wtedy, gdy następca przejawia wręcz rewolucyjne podejście do wprowadzenia zmian, nie szanując dorobku poprzednika. Na to wszystko nakłada się jeszcze obawa nestora przed oddaniem władzy. Opór ten często kończy się konfliktami związanymi z próbą zarządzania przez niego z tylnego siedzenia. Nic więc dziwnego, że według badanych, oprócz nadmiernej biurokracji, to właśnie kwestie psychologiczne stanowią najbardziej palący problem związany z sukcesją. Z tym aspektem wiążą również największe oczekiwania związane z ofertą dobrej jakości szkoleń i indywidualnych porad. Przedsiębiorcy podkreślają, że o sukcesji mówi się wiele i w wielu źródłach, ale żadne z nich nie stanowi kompleksowej i praktycznej informacji.
Zapraszamy do zapoznania się z pełną treścią raportu z badania na www.obserwatorium.malopolska.pl

Related Articles